Wolność tworzenia, różnorodność form działania, oddolne inicjatywy i samorządowe instytucje tworzą bogaty pejzaż gdańskich wydarzeń kulturalnych. Jesteśmy dumni ze środowiska lokalnych twórców, wśród których, w 2019 roku wyróżniamy projektantów i projektantki graficzne związanych z Gdańskiem i Trójmiastem. Są to osoby już doceniane i nagradzane oraz osoby, które rozpoczynają swoją karierę.

Każdy miesiąc ma inny charakter. Tak jak różnorodna jest stylistyka projektowa, tak zmieniają się gdańskie wydarzenia. Każdy z twórców autorsko interpretuje wybraną imprezę kulturalną lub pokazuje miesiąc z uwzględnieniem charakterystycznej (wietrznej), gdańskiej pogody i architektury miasta portowego.

Artyści i artystki: Marcin Wolski (styczeń), Patrycja Podkościelny (luty), Eugenia Tyna (marzec), Anna Lubińska (kwiecień), Hanna Kmieć i Katarzyna Cichosz (maj), Maciej Salamon (czerwiec), Joanna Grochocka (lipiec), Joanna Czaplewska (sierpień), Martyna Wędzicka-Obuchowicz (wrzesień), Jacek Wielebski (październik), Patryk Hardziej (listopad), Katarzyna Dynowska (grudzień).

Skład i opieka nad wydawnictwem: Anita Wasik
Wydawca: Instytut Kultury Miejskiej, www.ikm.gda.pl, samorządowa instytucja kultury Miasta Gdańska
Specyfikacja: okładka – papier Munken Polar 400g, środki – papier Munken Polar 200g. Klejony wzdłuż górnej krawędzi, klej barwiony na czarno.
Wymiary: 50×70 cm, w środku perforacje przy ilustracjach, które po oderwaniu dat tworzą grafiki o wymiarach 50×50 cm.
Koszt: 119 zł, rabat z Kartą do kultury 19%. Dostępny w Instytucie Kultury Miejskiej i Sztuce Wyboru. Można zamówić online, prosimy o kontakt: marta.banka@ikm.gda.pl.

Kalendarz opatrzył wstępem Piotr Sitkiewicz.

Klęska urodzaju

Tak na zdrowy rozum w Gdańsku żadne imprezy kulturalne nie są potrzebne. Już bez nich jest co robić przez okrągły rok. Mieszkańcy i turyści mają przecież morze, plażę, parki, lasy, góry, prawdziwe zabytki, nowe budynki, które udają zabytki, a do tego muzea na każdy temat (od etnografii po bursztyn i PRL), restauracje, bary i jeszcze więcej barów. Nawet urodzeni gdańszczanie nie byli we wszystkich tych miejscach. Miasto zaspokoi każdy temperament. Twierdze, mury obronne, muzeum wojny, miejsce, gdzie wybuchła wojna, budynki, które noszą jeszcze ślady wojny – to wszystko oczywiście dla zainteresowanych wojną. Słynny okręt, port, stocznia, molo, bar przy molo – to zaś dla amatorów morza, pływania, statków i wszystkiego, co mokre. Miłośnicy sztuki, fanatyczni rowerzyści, adepci i kombatanci walki z komunizmem, zwykli turyści i niezwykli podróżnicy, chrześcijanie, luteranie, żydzi i muzułmanie – też znajdą coś dla siebie. Można wymieniać bez końca.

Ale okazuje się, że to za mało, dlatego w Gdańsku bez przerwy odbywają się wydarzenia artystyczne i kulturalne.

W styczniu, gdy gdańszczanin ma już dosyć świątecznych przebojów, idzie na Dni Muzyki Nowej, gdzie może posłuchać czegoś, co z reguły w ogóle nie przypomina muzyki. Musi uwierzyć na słowo. Jeżeli ta potężna dawka dźwięków z innego wymiaru nie przytłoczy go zanadto, w lutym pojawia się kolejna okazja, by pomęczyć się na czymś ambitnym, startuje bowiem Festiwal Jazz Jantar, którego główne koncerty usłyszymy jeszcze w październiku.

Ktoś, kto dał radę przetrwać zimę i liczy na wiosenny oddech, nie przeczuwa, że zastawiono na niego pułapkę. Wiosną trzeba czytać. Na szczęście z każdym miesiącem coraz mniej. W marcu: zasadniczo wszystko (Gdańskie Targi Książki), a w szczególności poezję (Festiwal Europejski Poeta Wolności). W kwietniu przekłady (Odnalezione w tłumaczeniu). W maju już tylko książki z obrazkami (Festiwal Literatury dla Dzieci). Jak na złość w czytaniu przeszkadzają inne imprezy: a to muzyki dawnej (Actus Humanus, rozciągnięty od Wielkiej Nocy do Bożego Narodzenia), a to muzyki dawnej i nowej (Gdański Festiwal Muzyczny). Jak dobrze, że wiosną pada, więc można zostać w domu i poczytać, robiąc wyjątek dla majowej Nocy Muzeów. Skoro za darmo, to po co ma się zmarnować.

Gdy robi się ładnie i ciepło, a wszyscy – zwłaszcza turyści – ciągną nad morze (dla gdańszczan nie jest to wielka atrakcja), imprezy chowają się w budynkach. I żadnych wakacyjnych rozrywek, tylko sztuka wysoka: współczesny teatr (Wybrzeże Sztuki), taniec (Gdański Festiwal Tańca) i film dokumentalny (Doc Film Festiwal), obowiązkowo o problemach współczesnego świata. I tak przez cały czerwiec. Honor rozrywek masowych ratują Gdańskie Dni Sąsiadów. Jest okazja do grilla, festynu i pikniku, czyli polskich sportów narodowych.

Najgorzej pomyślany jest lipiec. Gdańszczanie wyjeżdżają na wakacje, więc ich nie ma, a turyści przyjeżdżają odpocząć, więc siedzą na plaży. A tu jak na złość co kilka dni wydarzenie, z czego większość na świeżym powietrzu. Więc trzeba chodzić. Nad Motławą grają Chopina, na ulicach Gdańska grają teatry uliczne, na Targu Węglowym gra opera, a w Teatrze Szekspirowskim grają Szekspira. Jak pogoda ładna, to przy otwartym dachu, więc prawie jak w plenerze. Tyle że w lipcu często pada, więc można posiedzieć w domu i doczytać książki z kwietnia. Albo wybrać się na Festiwal Muzyki Organowej. Dotychczas nikt nie wymyślił sposobu, jak przenieść go na ulicę. Cała nadzieja w marcowej konferencji Marketing w Kulturze. Festiwalu nie przeniosą, ale sprzedadzą jako plenerowy.

W sierpniu mogłoby akurat trochę popadać, bo gorąco, ale jak na złość nie pada. Ech, zrozumieć sierpień… Jeżeli ktoś naprawdę chce pojąć znaczenie tego miesiąca, nie może przegapić imprezy Zrozumieć Sierpień, która wcale nie opowiada o porach roku. Pozwala gdańszczanom i przyjezdnym solidarnie powspominać początki rewolucyjnego zrywu Polaków i zastanowić się nad jego przydatnością. Zdobyte doświadczenie przyda się w grudniu.

Sierpień powiela wszystkie błędy czerwca i lipca. Albo zalety, jeżeli ktoś do tej pory nie przedawkował jazzu, muzyki klasycznej i dźwięków przyszłości. Najlepiej pod gołym niebem. Aż trzy imprezy mają angielskie nazwy: Soundrive Fest, Solidarity of Arts i Octopus Film Festival. Ich organizatorzy liczą na zagranicznych turystów. Zwłaszcza tych, którzy nie interesują się odpoczynkiem na plaży ani zabytkami.

We wrześniu uczniowie wracają do szkoły, w październiku – studenci na uniwersytety. Nie ma to jednak żadnego wpływu na życie kulturalne Gdańska. Pierwszy jesienny miesiąc przypomina, że Gdańsk jest miastem wielokulturowym. A raczej chce być, ponieważ był kiedyś, lecz dziś to znacznie trudniejsze. Festiwal Kultury Żydowskiej Zbliżenia, Grassomania i Wilno w Gdańsku niejednemu otworzą oczy na fakt oczywisty: niektóre polskie miasta nie były kiedyś polskie. Czasami dzieliliśmy je z sąsiadami, których nie ma.

Październik daje zaś znakomitą okazję każdemu, kto nie uczęszcza na pewien niegdański festiwal filmowy, którego nazwy nie wolno tu wymawiać, by mimo wszystko zasmakować w filmowych przyjemnościach. Przejęci nieszczęściami tego świata idą na Festiwal All About Freedom (który w 2019 został przeniesiony jednak na listopad). Ci zaś, którzy mają mało czasu i wolą się pośmiać, wybierają Festiwal Filmów Jednominutowych. Jedni i drudzy obejrzą coś, czego się mimo wszystko nie spodziewali. Są na szczęście opcje dla frakcji bojkotującej kino, czy to w Gdańsku, czy w tym drugim mieście. Bałtyckie Spotkania Ilustratorów i Afera Kryminalna nie mają nic wspólnego z filmem. A może jednak mają…

Aby rozwiązać tę zagadkę, zaleca się chodzenie, gdyż wtedy lepiej się myśli. Amatorzy przemyślanych spacerów spotykają się co roku w listopadzie na Festiwalu Narracje, który polega na odkrywaniu dzielnic: głównie zapomnianych zaułków i podwórek, krętych ulic i niedostępnych budynków. Niby nic specjalnego – gdańszczanie robią to przecież na co dzień – ale mimo to należy liczyć się z tłokiem. Jeżeli ktoś potrzebuje jeszcze bardziej ekscentrycznej rozrywki, to zostaje mu już tylko Art + Science Meeting, gdzie sztuka miesza się z naukami ścisłymi, eksperymentami, dyskursami oraz innymi paradygmatami.

Nadchodzi zima. Życie kulturalne Polaków przenosi się z galerii sztuki do galerii handlowych. Ale Gdańsk, miasto Solidarności, dzielnie się opiera naporowi konsumpcjonizmu i komercji. Zwłaszcza w grudniu. Odpowiedzią na piosenki świąteczne i filmy o świętym Mikołaju jest festiwal muzyki psychodelicznej SpaceFest oraz Filmowe podsumowanie roku, podczas którego obejrzeć można wyłącznie filmy ambitne, które z jakiegoś powodu nigdy nie opowiadają o świętach. Powraca także Actus Humanus w odsłonie zimowej, doniosłej i mroźnej. Gdy zaczyna królować typowa gdańska pogoda (deszcz ze śniegiem pada poziomo), ludzie po raz kolejny tłumnie wychodzą na ulice miasta. Trochę z przyzwyczajenia zaszczepionego wiosną, latem i jesienią, a trochę z nawyku historycznego. Świąteczny nastrój zimowego Gdańska stanowi dodatkową zachętę.