Rozmowa z Renatą Dąbrowską, fotoreporterką i autorką wystawy ZOBACZYĆ TŁUMACZA, której wernisaż odbędzie się w ramach festiwalu ODNALEZIONE W TŁUMACZENIU 7 kwietnia o godzinie 17:30 w Domu Chodowieckiego i Grassa.

Renata Dąbrowska, absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi, laureatka branżowych nagród m.in. za autorski projekt „Disco”. Przez ponad dwa lata poszukiwała swoich imienniczek, a efektem tych spotkań jest album „Ja, Renata Dąbrowska – 100 portretów”. Instytut Kultury Miejskiej w Gdańsku zaprosił ją do realizacji projektu „Zobaczyć tłumacza” czyli sportretowania dwunastu autorów przekładów w ich naturalnym, niewidocznym dla czytelników, środowisku pracy.

Skąd inspiracja na takie, a nie inne, wykonanie fotografii?

Długo myślałam o tym jak sportretować tłumaczy, bo należę do grupy fotografów, którzy częściej zauważają ciekawe momenty, kadry czy światło, niż kreują – stwarzają scenę, którą później fotografują. Zastanawiałam się jakie miałyby być te zdjęcia – w kolorze, czy może w czerni i bieli, w kwadracie, zaświecone sztucznym światłem?

Zdecydowałam się na portret we wnętrzu, w miejscu, w którym tłumacze najbardziej lubią przebywać, najczęściej pracują. Dobry portret to nie jest „pstryknięcie fotki”, to uchwycenie chwili, nastroju, charakteru fotografowanej osoby. Ja nie przychodzę i nie mówię od razu „Proszę tu usiąść i spojrzeć na mnie” i już mamy zdjęcie. Dobre zdjęcia portretowe wymagają czasu, by osoba portretowana (i fotograf również) oswoiła się z niecodzienną sytuacją, potrzebne jest zaufanie.

 

Małgorzata Łukasiewicz, fot. Renata Dąbrowska

Tłumaczenie kojarzy się z raczej mało dynamicznym zajęciem i zamkniętą przestrzenią. Czy jakoś cię to hamowało, ograniczało?

Nie jestem intruzem, nie wchodzę do ludzi i nie mówię „No to poprzestawiamy tutaj wiele rzeczy”. Portretując pokazuję człowieka, a nie moją wariację na jego temat. Fascynujący w tych spotkaniach, mieszkaniach tłumaczy był klimat – mnóstwo książek, cisza, czasem przepiękna muzyka i wszechogarniający spokój.

Czy ten projekt różnił się od tych, w których wcześniej brałaś udział?

Fakt, że fotografowane osoby to tłumacze, narzuca tematykę. Nie wystarczy sfotografowanie ich twarzy, przestrzeni, ale w fotografię muszę też wpleść ich zawód. Aby tego dokonać, potrzebna jest rozmowa, która buduje nastrój i intymność.

Kiedy rozmawiasz z ciekawym człowiekiem, to czujesz się jak podczas fantastycznej podróży. Na przykład z panią Bogusławą Sochańską. Tak dobrze nam się rozmawiało, również o życiu prywatnym, że musiałam się pilnować i skupiać na tym, że oprócz tego, że spędzam czas ze wspaniałym człowiekiem, to jeszcze muszę zrobić zdjęcia.

Przedstawienie człowieka na zdjęciu to ogromna odpowiedzialność. Osoba fotografowana też musi być zadowolona z rezultatu. Ja lubię szacunek na zdjęciach. W moim długoletnim stażu nie zdarzyło się, bym w dwie minuty zrobiła komuś dobry portret. Ktoś musi mnie poznać, zaakceptować i przestać przejmować tym, że jestem tu po to, aby robić zdjęcia.

Żona pana Piotra Cholewy zaakceptowała mnie aż tak, że poczęstowała zupą.

 

Andrzej Kopacki, fot. Renata Dąbrowska

Tłumacz to artysta czy rzemieślnik?

A co to znaczy być artystą? I czy rzemieślnik to pejoratywne słowo? Nie. Powstrzymałabym się od etykietowania, szufladkowania. Z pewnością tłumacze nie są wystarczająco doceniani i należy im się ogromny szacunek za wykonywaną pracę. Dlatego cieszę się, że mogłam wziąć udział w przedsięwzięciu, którego celem jest właśnie zwrócenie uwagi na zawód tłumacza.

Jak miejsce wystawy, Dom Chodowieckiego i Grassa, który przecież kiedyś pełnił funkcję budynku mieszkalnego, współgra z całą koncepcją?

Obejrzeliśmy kilka mieszkań, wybrałam to na pierwszym piętrze. Wejście do niego nie jest najłatwiejsze, ale samo mieszkanie jest najbardziej klimatyczne. Planując rozmieszczenie i rozmiar fotografii chciałam osiągnąć efekt poczucia jakby naprawdę wchodziło się do mieszkania tłumaczy.

Wywiad przeprowadziła Anna Żbikowska.


Polecamy wystawę Zobaczyć tłumacza Renaty Dąbrowskiej, 7 kwietnia o godz. 17.30. Dom Chodowieckiego i Grassa, Sieroca 6. Wystawa odbywa się w ramach Gdańskich Spotkań Tłumaczy Literatury Odnalezione w tłumaczeniu.

Powiązane projekty