Ogródki jordanowskie znalazły się w kilku miejscach w Gdańsku. Miejsce zabaw dzieci na Dolnym Mieście opisuje Elżbieta Woroniecka, Lokalna Przewodniczka. Kto z pamięta sekrety zwane widoczkami ukryte pod drzewami? Podwórkowe gry, w każdej dzielnicy nazywane nieco inaczej? IKM zaprasza w podróż do krainy beztroskiego dzieciństwa.

Za każdym razem, kiedy oprowadzam wycieczki po Dolnym Mieście podkreślam, że jest to moje miejsce na ziemi. Jest wiele ciekawych historii, które Lokalni Przewodnicy i Przewodniczki opowiadają na swoich spacerach. Trudno zdecydować się tylko na jedną. Może o rynku na Chmielnej, o Synagodze na Mattenbudden, o pięknym moście Rogoźników, o historii ciężarówki stojącej na ul. Szopy, o Danziger Tabak Monopol albo o Królewskiej Fabryce Karabinów. A może o szkołach powszechnych dla dziewcząt i dla chłopców, o Dworku Uphagena czy szpitalu, bądź Kościele. Zostało tak wiele tematów…

Zdecydowałam, że opiszę miejsce, które niedługo zniknie z mapy Dolnego Miasta za sprawą planowanej budowy. To miejsce, gdzie dzieciaki z dzielnicy spędzały prawie każdą wolną chwilę. Jordanek, czyli ogródek jordanowski.

Powstał po wojnie, kiedy zostały uprzątnięte ruiny kamienic, wybudowanych pod koniec XIX i na początku XX w. Ciasna zabudowa kwartału ulic Kamienna Grobla (Stendamm III), Toruńska (Thornscherweg), Jałmużnicza (Allmodengasse ) i Śluza (Schleusengasse), uległa zburzeniu w czasie działań wojennych. Częściowo wysadzone przez Niemców by zatrzymać front, a ostrzał wojsk radzieckich i polskich dokonał reszty. Tak powstały plac zagospodarowano na miejsce zabaw dla nas, dzieciaków z Dolnego.

Ogródkiem opiekowali się pracownicy pobliskiej Zajezdni tramwajowej. Wokół placu posadzono drzewa i krzewy, posiano trawę. Zbudowano karuzelę, huśtawki, drabinki do wspinania, zrobiono piaskownicę dla najmłodszych. Postawiono również ławki. Miejsce to stało się punktem spotkań mam i dzieci. Życie towarzyskie kwitło. Cały ogródek otoczony był siatką i prowadziły do niego tylko dwa wejścia. Główna brama z podwójnymi wrotami i małą furtką od strony ul. Jałmużniczej i furtka od ul. Toruńskiej.

Pod ścianą „fabryki” ułożono deski, na których w czasie święta 1 Maja i z okazji Dnia Dziecka przygrywała orkiestra wojskowa z pobliskich koszar, prowadzono gry i zabawy podczas rodzinnych festynów. W pozostałym czasie jordanek był świetnym miejscem do zabawy w dom, skakania przez skakankę, w gumę i grania w „zbijaka”. Kreatywność nasza nie miała granic. Zabawy w Indian i kowbojów, wojny na kamienie (nie bierzcie przykładu…), w Czterech Pancernych, Kapitana Klosa, gra w palanta, w państwa i miasta, pikuty w piaskownicy… Robiliśmy również sekrety zwane również widoczkami. Prawie pod każdym drzewem i krzewem były ukryte te najpiękniejsze, zrobione z kolorowych kwiatków, kawałków kolorowych widokówek, zdjęć ulubionych aktorów, przykrytych szkiełkiem i powierzanych w tajemnicy koleżance.

Teraz w dobie komputerów, smartfonów, tabletów, playstation, nasze zabawy wydają się prymitywne, ale to były cudowne lata spędzone z rówieśnikami na świeżym powietrzu. Mamy co wspominać.

Autorka wspomnienia: Elżbieta Woroniecka