Kolejny tekst od Grażyny Niemyjskiej – Lokalnej Przewodniczki – opowiada mroczną historię mieszkania przy jednej z oliwskich ulic. Skrzyżowały się tu tragiczne losy dwóch trójmiejskich artystów.

Ulica Doktora Franciszka Kręckiego to wyjątkowo spokojne  miejsce w Oliwie. Piętrowe domy o stromych, czerwonych dachach, dużo zieleni. Idealne miejsce do zamieszkania. Ale są tutaj mieszkania, które do dzisiaj skrywają mroczne tajemnice i o jednym z nich chciałabym opowiedzieć.

Budynek przy Kreckiego 3. Tutaj w mieszkaniu na parterze w latach 70 tych XX wieku znajdowała się pracownia Mieczysława Czychowskiego, znanego malarza, rzeźbiarza i poety. Z reguły pozostawała pusta, bo artysta mieszkał z rodziną przy Kartuskiej w Gdańsku. Być może dlatego chętnie udostępniał ją innym potrzebującym artystom. Od około 1978 roku mieszkał tu Zdzisław Augustyn Malinowski, młody poeta i grafik, autor tekstów piosenek, w tym znanego przeboju Grażyny Łobaszewskiej „Gdybyś”.

Utalentowany chłopak przyjechał do Gdańska z małej wioski Zgniłobłoty w dzisiejszym województwie kujawsko-pomorskim. Po maturze dostał się na architekturę na Politechnice Gdańskiej i zadebiutował w środowisku poetyckim Trójmiasta. Próbował też sił w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych. Ostatecznie żadnej z nich nie ukończył, ale utrzymywał się ze sprzedaży akwarel, wydawał tomiki poetyckie. Był aktywnym członkiem Gdańskiej Grupy Poetyckiej.

W szarych latach 80. prowadził życie barwnego ptaka, żyjąc z dnia na dzień, przyjmując w swoim mieszkaniu niezliczone tłumy gości, zwłaszcza młodych mężczyzn. Właśnie po jednej z takich imprez, w nocy z 8 na 9 listopada 1989 roku znaleziono ciało artysty z licznymi ranami zadanymi nożem. Zrabowano też wartościowe przedmioty, jak aparaty fotograficzne, radiomagnetowid, radiomagnetofon, kasety. Do dzisiaj nie udało się odnaleźć  sprawcy czy sprawców tego morderstwa i nie znaleziono narzędzia zbrodni. Rozważano różne motywy morderstwa. Brano pod uwagę tło rabunkowe, motyw zemsty. Być może ta zbrodnia była powiązana z wcześniejszymi, niewykrytymi morderstwami w Gdańsku, których ofiarami padli homoseksualiści.

Przez kilka lat po morderstwie pracownia stała pusta, aż w 1995 roku powrócił do niej właściciel – Mieczysław Czychowski, jeden z największych talentów powojennej poezji polskiej, autor wielu pięknych wierszy, obrazów, rzeźb. Był przyjacielem i mentorem Edwarda Stachury, który nazywał go „leworękim Nordwidem”, bo po wybuchu miny stracił prawą dłoń. Niestety, powrót artysty był obrazem wielkiej rozpaczy: schorowany, odrzucony przez rodzinę, z poczuciem twórczego wypalenia. Właściwie dogorywał, w pracowni bez prądu, w pokoju z wybitymi szybami. Po kilku miesiącach zmarł na raka mózgu. Dzisiaj jest prawie nieznany i niedoceniony, a żal.