Tłumacz nie powinien zbyt szybko rozumieć. Zawsze warto często i dużo sprawdzać – najłatwiej popełnia się błędy, tłumacząc to, co wydaje się oczywiste. Przydaje się odrobina niepewności. Fragment rozmowy z Katarzyną Tubylewicz z książki Wte i wewte. Z tłumaczami o przekładach Adama Pluszki.

ADAM PLUSZKA: Odkąd pamiętam, nurtuje mnie pytanie: na półki w Ikei – te w samym sklepie, które są częścią ekspozycji – trafia dobra literatura?
KATARZYNA TUBYLEWICZ: Jestem ostatnią osobą, którą powinno się pytać o to, co można znaleźć w Ikei. Mało rzeczy stanowi taki koszmar jak weekendowa rodzinna wyprawa do gigantycznej Ikei, w której zawsze szaleje dziki tłum, unosi się zapach parówek i köttbullar, czyli słynnych szwedzkich miniklopsików, których nie jadam, bo nie jem mięsa, i niczego nie można znaleźć. Nie potrafię więc powiedzieć, jakie książki trafiają na półki w charakterze eksponatów, ale wiem, jakie książki Ikea sprzedaje. Nie ma ich w swojej ofercie dużo, kilka tytułów dla dzieci i książki o historii Ikei, ale jest to symptomatyczne. W Szwecji zakłada się, że nie ma prawdziwego domu bez mebla z Ikei i bez książek.

Niedawno Justyna Czechowska mówiła mi, że czytelnictwo w Szwecji jest wysokie, ale sprzedaż książek nie tak znów duża, i że jest stosunkowomało księgarń.
Czytelnictwo w Szwecji utrzymuje się na bardzo przyzwoitym poziomie, bo przeciętny Szwed czyta dwadzieścia minut dziennie. Coraz częściej mówi się jednak o tym, że spada czytelnictwo wśród młodzieży. Szwedzka branża wydawnicza przeżywała złoty okres w latach 2007–2010, kiedy sprzedaż książek wzrosła o przeszło dwanaście procent. Od 2012 roku sprzedaż zaczęła spadać, ale mam wrażenie, że Szwedzi kupują więcej książek niż Polacy także dlatego, że mogą je kupować naprawdę tanio w wydaniach kieszonkowych. Rzeczywiście księgarń nie ma tu imponująco dużo, za to dobrze ma się sprzedaż książek w internecie.

cytat_3

Mówiła też, że spora część Szwedów korzysta z bibliotek.
Szwecja ma rewelacyjny system bibliotek, z których korzysta naprawdę duża część społeczeństwa. Biblioteki są też ważnymi nabywcami książek. Istnieje przykładowo forma państwowego wsparcia finansowego dla mniejszych wydawnictw i bardziej ambitnych tytułów, polegająca na kupowaniu części nakładów właśnie dla bibliotek. Z rozmów ze szwedzkimi bibliotekarzami, które prowadziłam, bo skończyłam niedawno pracę nad książką o promocji czytelnictwa w Szwecji, wynika, że najczęściej wypożyczanymi książkami są te dla dzieci. Zwłaszcza w ostatnich latach, odkąd zaczęło się sporo mówić i pisać o przeciwdziałaniu spadkowi czytelnictwa wśród młodzieży.

To część rządowego programu?
Rządowy program jest bardzo rozbudowany i zaplanowany na wiele lat do przodu. Zanim powstał, przez pół roku prowadzono szczegółową analizę stanu czytelnictwa w Szwecji, projekt o nazwie „Litteraturutredningen”, którego
rezultatem stał się liczący 627 stron dokument „Kultura czytania”. Został opracowany nie przez urzędników, ale przez krytyków literackich i bibliotekarzy, i znajduje się w nim cała masa sugestii i zaleceń dla rządu oraz rządowych instytucji dotyczących tego, jak przeciwdziałać kryzysowi czytelnictwa wśród młodzieży. Niektóre pomysły są genialne w swojej prostocie. Przykładowo w działania na rzecz czytelnictwa wciąga się kluby sportowe, bo jeśli imponujący chłopakom trener piłki nożnej zachęca ich do czytania i sam czyta, to ma większe szanse, żeby do nich dotrzeć niż szkolna pani bibliotekarka. Co nie zmienia zresztą faktu, że w programie rządowym jest też plan znaczącego wzmocnienia bibliotek szkolnych.

Dałoby się go przetransponować na polski grunt?
Wiele z tych pomysłów by się dało, ale mam wrażenie, że najważniejsze jest tu bardzo poważne i kompleksowe podejście do kwestii promocji czytelnictwa. W Szwecji naprawdę uważa się, że poziom czytelnictwa i jakość demokracji są ze sobą ściśle powiązane. W ogóle nie widzę tego sposobu myślenia wśród polskich polityków, którzy o znaczeniu czytelnictwa mówią z rzadka i bez szczególnego zaangażowania. Przecież w Polsce do dziś nie wprowadzono zalecanych przez Unię Europejską opłat bibliotecznych, które mają kluczowe znaczenie dla pisarzy i tłumaczy. O tym nawet się nie dyskutuje.

cytat_4

 

Opłat? Żeby płacić za wypożyczaną książkę?
Tak, ale tych opłat nie uiszcza człowiek przychodzący do biblioteki! To państwo wpłaca pieniądze do specjalnego funduszu. W Danii opłata została wprowadzona już w 1946 roku! W Szwecji w 1954. Obecnie za wypożyczenie książki szwedzkiego autora do funduszu trafia 141 öre, a za wypożyczenie przekładu 70 öre dla tłumacza. Przykładowo w 2008 roku szwedzki Fundusz Pisarzy uzyskał w ten sposób przeszło 40 milionów koron, a w roku 2014… 139 milionów koron! Część z tych pieniędzy trafia potem bezpośrednio do autorów, a część przeznaczana jest na stypendia – od półrocznych do wieloletnich, a nawet dożywotnich. To jest świetny system, w Wielkiej Brytanii zwany „Public Lending Right”. To, że nie został dotąd wprowadzony w Polsce, nie tylko świadczy fatalnie o kolejnych rządach i ministrach kultury, ale wskazuje też na jakąś ogromną pasywność i bezwolność środowiska pisarzy i tłumaczy, którzy nie potrafią się zebrać do kupy i zawalczyć o swoje.

Skąd taka popularność literatury szwedzkiej czy ogólniej skandynawskiej?
Szwedzka literatura jest od wielu lat znana i rozpoznawalna na całym świecie. Po szwedzku mówi zaledwie dziewięć milionów ludzi, a jest to na światowym rynku literackim dziesiąty najczęściej tłumaczony język. Pippi Pończoszanka
Astrid Lindgren została przetłumaczona na sześćdziesiąt dziewięć języków i na książkach tej autorki wychowują się kolejne pokolenia dzieci na wszystkich kontynentach. O wielkim boomie na literaturę szwedzką zaczęło się oczywiście
mówić po niesłychanym międzynarodowym sukcesie trylogii Stiega Larssona, ale to wcale nie był początek zainteresowania świata tą literaturą.


Pluszka - Rozmowy_OKLADKA__DO DRUKU .inddFragment rozmowy z książki Wte i wewte. Z tłumaczami o przekładach Adama Pluszki.

Publikacja powstała we współpracy z Instytutem Kultury Miejskiej – organizatorem Gdańskich Spotkań Tłumaczy Literatury „Odnalezione w tłumaczeniu”. Do 30 listopada trwa nabór zgłoszeń do Nagrody Prezydenta Miasta Gdańska za Twórczość Translatorską im. Tadeusza Boya-Żeleńskiego, która zostanie wręczona w dwóch kategoriach: za przekład dzieła oraz za całokształt twórczości translatorskiej podczas Spotkań, które odbędą się 6-8 kwietnia 2017 roku, w Gdańsku. Więcej na: www.odnalezionewtlumaczeniu.pl.

13 października o godz. 19.00 w Instytucie Kultury Miejskiej odbędzie się spotkanie autorskie z Adamem Pluszką prowadzone przez Tomasz Swobodę – tłumacza, profesora Uniwersytetu Gdańskiego, wicedyrektora Instytutu Filologii Romańskiej UG.

 


Adam Pluszka ur. 1976, poeta, prozaik, tłumacz, redaktor, krytyk literacki i filmowy. Autor kilku tomów wierszy oraz prozy. W 2003 roku nominowany do Paszportu „Polityki”, a za ostatnią książkę poetycką – Zestaw do besztań (2014) – do NagrodyLiterackiej Gdynia oraz Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej „Silesius”. Tłumaczył m.in. Stefana Themersona, Johnny’ego Casha, Sue Townsend, Sy Montgomery i Elizabeth Pisani. Redaktor prowadzący w Wydawnictwie Marginesy. Mieszka w Warszawie z żoną i trzema kotami.

Gdańskie Spotkania Tłumaczy Literatury „Odnalezione w tłumaczeniu” to młody i nietypowy – bo poświęcony przede wszystkim sztuce translacji – festiwal literacki. Do rozmów o literaturze i przekładzie zapraszamy najlepszych pisarzy, tłumaczy literatury, krytyków oraz czytelników z całej Polski.Spotkania dają możliwość spojrzenia na literaturę z nieco innej perspektywy, są punktem wyjścia do rozmów o świecie i dynamice zachodzących w nim zmian. Przekład, o którym mówimy, to z jednej strony intymna konfrontacja z tekstem, z drugiej zaś sposób budowania relacji między ludźmi, kulturami i gatunkami sztuki.

Powiązane projekty